wtorek, 5 marca 2013

Walka o przetrwanie

Ciąża to proces fizjologiczny samic ssaków trwający od zapłodnienia do porodu.
My(to znaczy kto?) to nazywamy stanem błogosławionym, magicznym
Stan błogosławiony - taka nazwę zapewne wymyślił jakiś mężczyzna, który nic wspólnego z byciem w ciąży nie miał - wciągnął mnie bez reszty. Nie oznacza to jednak że wieczory spędzam na fotelu bujanym, robiąc na drutach skarpetki dla maleństwa, w przerwach głaszcząc się po płaskim jeszcze brzuchu. Nie słucham też Mozarta, przymierzając małe śpioszki do własnego ciała. Nie, nie tak wygląda ten cudowny proces od strony matki.
Moja ciąża zaczęła się od bardzo męczących mdłości.Już od pierwszych chwil, wiedziałam,że pojęcie cudownych chwil będzie mi obce.
Początki były trudne-każdego dnia walczyłam o to aby jakoś przeżyć.Aby wstać z łóżka, coś zjeść, nie zwymiotować, jakoś wrócić do łóżka, przetrwać atak migreny i wiele innych dolegliwości.
Dla mnie ciąża nie ma zbyt wiele wspólnego z dobrym samopoczuciem i z pozytywnym przeżywaniem tych chwil.Ten stan dla mnie to mdłości, wymioty, brak apetytu albo wilczy głód, zgaga,wzdęcia,pryszcze i wiele, wiele innych ukrywanych przez moje koleżanki objawów.
Każda znana mi kobieta posiadająca już dziecko chwali sobie ten stan, a ja zastanawiam się jak przetrwać te 9 miesięcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz